Wyprawy rowerowe

Szlakiem Latarń Morskich Polskiego Wybrzeża

Wycieczka odbyła się w dniach od 6 maja do 14 maja 2013r.

Trasa wycieczki :
Szczecin- Police -Ahlbeck - Eggesin - Ueckermunde - Ducherow - Anklam -Usedom Ahlbeck - Świnoujście-Międzyzdroje-Dziwnówek-Pobierowo-Mrzeżyno-Dźwirzyno-Kołobrzeg-Ustronie Morskie-Serbinowo-Mielno-Darłówko-Ustka-Rowy-Smołdzino-Kluki-Łeba-Karwia Jastrzębia Góra-Władysławowo-Chałupy-Jastarnia-Hel-Gdynia-Sopot-Gdańsk-Świbno-Mikoszewo-Stegna-Krynica Morska-Tujsk-Nowy Dwór Gdański-Malbork.

Pokonany dystans to 894km.

Dzień 1

10 km

Przejazd pociągiem z Mińska Mazowieckiego do Szczecina, koszt ok. 84zł. Wieczorne oraz nocne zwiedzanie Szczecina.

Dzień 2

230 km

Wyjazd ze Szczecina do Polic wcześnie rano, zwiedzanie byłych zakładów chemicznych Hydrierwerke Politz A. C. Całkiem ciekawy teren do samodzielnego zwiedzania, kilka schronów zaadoptowanych jako muzeum.

Dalszy kierunek jazdy to granica z Niemcami w Dobieszczynie. Po wjechaniu do Niemiec jedno rzuca się w oczy, tam to dopiero są ścieżki rowerowe prawdziwe autostrady. Nawet jeśli droga jest gruntowa = dla rowerzystów asfalt musi być. Często prowadzą wzdłuż dróg, ale jednak w bezpiecznej odległości są całkowicie utwardzone oraz idealnie oznakowane. Wszędzie są ławeczki z wiatami, gdzie można odpocząć, zjeść jakiś posiłek czy po prostu posiedzieć.

Jazda rowerem dostarczyła mi fajnych widoków oraz przyjemność poznawania innej kultury jazdy przez niemieckich kierowców. Nikt na ciebie nie trąbi, zawsze masz pierwszeństwo, nawet kiedy jedziesz przez większe miasta. Wjeżdżając na rondo - wszyscy cię przepuszczają. Ceny w barach lub w sklepach nie są wygórowane –przystępne, cały dzień drogi a wydane kilka euro. Po wjechaniu na wyspę Uznam i pokonaniu następnych kilometrów dotarłem w godzinach wieczornych do celu dnia dzisiejszego - Świnoujścia.

Dzień 3

76 km

Świeci słońce, czas na zwiedzanie Świnoujścia.
Stawa Młyny-Fort Zachodni -Fort Anioła-Latarnia Morska-Fort Gerhard oraz Gazo port to atrakcje, które zaliczyłem w Świnoujściu.

Dalszy odcinek drogi to Międzyzdroje-Góra Gosyń-Wisełka-Latarnia Morska Kikut, gdzie czekała na mnie niespodzianka - latarnia bezobsługowa na sporej górze, całkowicie niedostępna, bez żadnej drogi, po prostu wciągnąłem rower na samą górę( szkoda że nigdzie o tym wcześnie nie przeczytałem). Kosztowało mnie to sporego wysiłku. Następnie udałem się w kierunku Międzywodzia-Dziwnów- Dziwnówek, gdzie jak się potem okazało spotkała mnie pierwsza burza, deszcz, gradobicie, a ja pod drzewem skulony, a to maj liści prawie nie ma (bo zima ledwie się skończyła), więc mokro było, oj mokro .

Jak się potem okazało dalszy czas jazdy rowerem tego dnia to cały czas deszcz. Przemoczony w godzinach wieczornych dotarłem do Pobierowa.

Dzień 4

97 km

Wcześnie rano śniadanie, spacer nad morze i czas ruszać dalej.
Pustkowo-Trzęsacz-Rewal-Niechorze-Pogorzelica-Rogowo-Dźwiżyno-Kołobrzeg, to odcinek przejechany całkiem szybko, przyjemnie z ładną pogodą. Kołobrzeg-Ustronie Morskie to przykład drogi rowerowej jakiej właśnie byśmy chcieli posiadać w kraju. Ścieżka ciągnie się cały czas wzdłuż plaży w urokliwym klimacie. Pokonanie jej było wręcz ucztą dla moich oczu.

Ustronie Morskie -Mielno Unieście to niestety deszcz, deszcz, deszcz.

Dzień 5

96 km

Unieście –Łazy –Osieki –Rzepkowo -Bielkowo- Bukowo Morskie –Darłowo -Darłówko Wschodnie przejechane szybko z wiszącymi chmurami nad głową. Droga z Darłówka to już całkiem inna bajka, posługując się mapą i obraniu kierunku jazdy na wschód czerwonym szlakiem rowerowym i pokonaniu kilku kilometrów - niespodzianka. Sztormy zimowe na morzu przerwały wydmy, woda morska wpływa do jeziora Kopań, jeden wielki plac budowy, umacnianie wydm.

Cały czas przepychanie roweru po piachu, co dla roweru z sakwami rowerowymi nie należy do przyjemnych. Jakie to szczęście, że jeszcze nie pada. Po dotarciu do Jarosławca zaczyna padać deszcz i nie przestaje padać do końca dnia. Jak wiadomo tereny koło Jarosławca to jeden wielki poligon - zakaz wjazdu nawet dla rowerów, niestety zmuszony jestem wybrać jedyną drogę do Ustki, w dodatku na około.

Jarosławiec-Jezierzany- Łącko -Korlino- Królewo- Złakowo- Duninowo- Ustka cały czas w deszczu. W Ustce kapeć w kole, trzeba się trochę pobrudzić.

Dzień 6

97 km

Kolejny dzień – obowiązkowy zakup dętki, okazało się że w Ustce jest tylko jeden sklep z częściami rowerowymi (otwarty dopiero od godz. 10.00). Postanowiłem pokręcić się po mieście. Ustka - miasto typowe jak nad morzem. Port, deptak, plaża. Nadchodzi 10.00 – czas, otwarcia sklepu. Zakupy dokonane, jedziemy dalej. Ustka –Przewłoka –Wytowno –Objazda –Dębina -Rowy. W Rowach wjechałem do Słowińskiego Parku Narodowego, pierwszy odcinek mało ciekawy, niby ścieżka rowerowa, mało przejezdna, wszędzie koleiny i błoto. Rower po raz kolejny dostał ostro po piastach i łańcuchu, gdy dojechałem do Smołdzina to i widoki się zmieniły.

Muzeum przyrodnicze SPN, wieża widokowa Rowokół czy Latarnia Morska Czołpino ze świetnym widokiem na światło latarni. No i pogoda, która dopisała, jak się potem okazało tylko tego dnia.

Niedaleko latarni znajduje się wydma Czołpińska. Niedoceniana, często mijana przez turystów, a szkoda, bo stanowi świetną alternatywę dla wydm koło Łeby. Dalszy odcinek jazdy to Smołdziński Las- Łokciowe-Kluki z Muzeum Wsi Słowińskiej (skansen).

Nagle się okazuje, że koniec drogi. Niby Szlak Słowińców Południowy, ale nie polecany ze względu na ostatnie opady deszczu - nieprzejezdny. Pozostaje więc pytanie, co wybrać : czy drogę powrotną przez Smołdzino ok 84km do Łeby, czy ścieżkę rowerową na pierwszy rzut oka nieprzejezdną ok 22km do Łeby. Oczywiście wybieram krótszą ekstremalną. To naprawdę nie był dobry pomysł, to co tam przeżyłem mogłoby stanowić wyprawę przez tajgę z jej ogromem przestrzeni , lasami, bagnami i torfowiskami. Pierwsze, co tam zrobiłem - rozebrałem się do pasa. A po co to? Ano po to, żeby brodzenie po pas w torfowisku, bagnie, pchanie roweru z sakwami było w ogóle możliwe. Co chwilę mnie wciągało i grzązłem w błotku. Gdy szczęśliwy dotarłem do mostku poczułem cywilizację, niby nic, zwykły most na rzece, ale za to twardy grunt. Jest znak Łeba 21km. czyli pokonanie jednego kilometra zajęło mi dwie godziny.

Jedziemy dalej, choć jazdy to nie przypomina, a raczej pchanie roweru.
W Niemczech takich atrakcji na pewno nie ma. Gdy po czterech godzinach zabawy w błocie ujrzałem pierwsze gospodarstwa rolne i domostwa, zrolowane siano na łąkach oraz płyty betonowe, które miały za zadanie utwardzić podłoże, poczułem się jak w raju. Dalsza trasa to już utwardzone drogi i dukty leśne. Izbica-Żarnowska-Łeba.

Dzień 7

125 km

Rano pobudka, za oknem deszcz, a przede mną ambitny plan - dystans z Łeby na Hel, ok 125km. Miałem dość błota, szutrów, piachu, dlatego zdecydowałem się na przejazd tego odcinka drogami asfaltowymi. Lecz jak to w planach bywa postanowienia nie zawsze idą w parze z rozsądkiem. Moje plany skończyły się w Nowęcinie, tam znowu miałem do wyboru drogę krótszą, ale przez lasy i knieje, lub dłuższą i asfaltową – oczywiście wybrałem krótszą. Nowęcin-Sarbsk –Ulinia -Osetnik- Latarnia Morska Stilo -Jackowo -Osieki Lęborskie –Choczewo – Żarnowiec -Krokowa- Karwia- Jastrzębia Góra-Rozewie -Władysławowo.

Wszystkie atrakcje turystyczne, które zaplanowałem na ten dzień, spaliły na panewce przez deszcz. Padało cały czas. Ogólnie mało interesująca droga, daleko od morza, czasami nawet do 30km. Dalszy odcinek z Władysławowa też taki sam, cały czas deszcz a zegar cyka, trzeba się śpieszyć. Chałupy (golasów brak?) -Kuźnica –Jastarnia -Jurata –Hel i czas wolny. Niebo jakby łaskawsze, przestało padać, statek z Helu do Gdyni odpływa o 18.00, czas na obiad. Całe szczęście, że dziś niedziela. Rejs statkiem miałem zaplanowany, lecz wcześniej nie przewidziałem, że w maju statki z Helu do Gdyni odpływają tylko w weekendy, O mały włos skończyłoby się na powrocie do Władysławowa.

Gdy dotarłem do Gdyni pozostało mi tylko znaleźć nocleg, co wcale nie było takie łatwe.

Dzień 8

98 km

Gdynia, poniedziałek, poranek obiecujący, świeci słońce. Na Skwerze Kościuszki wszystko pozamykane. ORP Błyskawica i Dar Pomorza zamknięte jak to w poniedziałki. Czas w drogę. Gdynia- Gdynia Orłowo-Sopot-Gdańsk.

Przez wszystkie te miasta przejechałem szybko, nie zahaczałem o żadne atrakcje, jedynie co postanowiłem zobaczyć to Westerplatte.
Dalsza droga upłynęła spokojnie i bez opadów deszczu. Gdańsk-Stogi z Przeróbką- Sobieszewo –Świbno –Mikoszewo -Jantar- Stegna-Sztutowo-Kąty Rybackie -Krynica Morska.

Dzień 9

65 km

Od rana świeci słońce. Gdybym miał jeszcze jeden dzień - poświęciłbym go na błogie lenistwo na plaży. No chyba należałoby się?! Jednak postanowiłem wracać. Ponowne dylematy: wracać do Gdańska, jechać do Tczewa czy Malborka. Pociąg powrotny dopiero po południu, dużo czasu, wybieram więc drogę do Malborka. Kiedyś byłem tam i też padał deszcz. Krynica Morska -Kąty Rybackie –Stegna –Tujsk -Nowy Dwór Gdański -Myszkowo –Lipinka –Kamionka -Malbork. Droga i pogoda świetna, cały dzień słońce. Po tylu dniach deszczowych człowiek jest spragniony odmiany.


O godz. 14.40 w Malborku wsiadam do pociągu do domu. Bilet to wydatek 67zł.
Ogólnie wycieczkę zaliczam do udanych. Jedynie co nie dopisało to pogoda. Wrażenia pozytywne. Jednego można pozazdrościć osobom z Wybrzeża Zachodniego - mają fantastyczne ścieżki rowerowe. Infrastruktura i baza noclegowa też o wiele lepsza niż po wschodniej stronie. Nawet i ludzie jeżdżący na rowerach jacyś inni. Wszystkie latarnie zaliczone. Jest ich 15, na szczęście większość z nich została udostępniona do zwiedzania, choć maj to czas remontów z reguły.

Pozdrawiam z rowerowej ścieżki,
3xMC

Zobacz komentarze do relacji na forum.

© Piotr Bałuk, 2008-2013.